Kurier na równiku – nieznane wspomnienia Aleksandra Stpiczyńskiego
Zacznę od podziękowań - tym wszystkim, którzy półtora roku temu rozwinęli na forum SN bardzo ciekawą dyskusję pod dwoma tekstami na temat mojej książki o Antonim Pallucie.
W międzyczasie ostro pracowałam, żeby wydobyć z otchłani zapomnienia następnego bohatera i stąd dzisiejszy tekst. A że nastroje wojenne, to i zacznę od adekwatnego cytatu z wojennych wspomnień Aleksandra Stpiczyńskiego. Jeśli komuś przypadkiem nic to nazwisko nie mówi (co wcale nie byłoby dziwne), to przypomnę: jeden z najlepszych agentów wywiadu ofensywnego w szeregach II Oddziału, kurier AK, cichociemny, a wcześniej kawalerzysta, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej i obrońca Lwowa. Do tego wszystkiego człowiek wyposażony w talenty narracyjne i literackie - jego książkę „Wbrew wyrokowi losu” czytam ciągle jak świetną powieść sensacyjną, czy wręcz gotowy scenariusz z niewymagającymi żadnych korekt dialogami.
Otóż w książce tej zawarta została zacna i głęboka myśl pewnej angielskiej damy z wyższych sfer brzmiąca mniej więcej tak: „Niemcy do Anglii przyjść nie mogą, bo wiedzą dobrze, że nikt ich nie wpuści do mieszkania, i nie mieliby co jeść, ponieważ nikt im nic nie sprzeda, więc możemy być spokojni”.
Anglikom żadne „niemce” od prawie tysiąca lat spokoju w sposób istotny nie zakłóciły, ale Aleksander Stpiczyński, który trafił tam po drugiej wojnie światowej, jakoś swego spokoju odnaleźć nie mógł. A przecież jego motto życiowe brzmiało: „Rzeczy niemożliwe wykonujemy od razu, na cuda potrzebujemy trochę więcej czasu”. W zasadzie wcielał je w życie nieustannie. Gdy salwował się ucieczką z pociągu pędzącego do obozu koncentracyjnego (w zatłoczonym bydlęcym wagonie wyciął otwór za pomocą przemyconego noża-piłki). Gdy z nieczynnym, zadrutowanym po operacji kolanem uciekał w stylu, rzec można, klasycznym, spuszczając się na związanych prześcieradłach ze szpitalnego okna. Gdy robił podkop pod obozem w Compiègne, by z niego zwiać z całą grupą więźniów (oświetlony tunel zachwycił… samych gestapowców; darowali mu życie). Gdy wreszcie po wojnie „na tarabicie wjeżdżał w nowe życie”, mierząc się w raczej nierównej walce z dziką amazońską puszczą w Ekwadorze.
Stpiczyński stał się dla mnie źródłem prawdziwego natchnienia. Postanowiłam, że też dokonam rzeczy prawie niemożliwej i doprowadzę do wznowienia jego niedostępnej nigdzie książki. Ręczne przepisywanie jej było formą medytacji i odtrutką na pandemiczne lockdowny. To był też początek prawdziwej przygody, bo odnalazłam rodzinę Stpiczyńskiego i człowieka będącego w posiadaniu nigdy niepublikowanych wspomnień Aleksandra z czasów jego emigracji w Ekwadorze. Nadeszły kolejne miesiące mozolnego odszyfrowywania zamaszyście pisanego manuskryptu. Do powstającego zbioru wspomnień dołączyliśmy przechowywane przez tegoż pana opowiadania i wiersze, bo, jak się okazało, nasz agent wywiadu układał strofy równie znakomicie jak plany ucieczek. Powstał, w moim mniemaniu, całkiem nietypowy zbiór - barwna monografia agenta wywiadu, który, jak to mówią, z niejednego pieca jadł chleb. Książka momentami wstrząsająca, a momentami arcyśmieszna. Bo Stpiczyński nigdy nie tracił pogody ducha. Opuszczając Anglię w 1949 roku, do wyprawy ekwadorskiej solidnie się przygotował. Poszedł na kursy wszystkich możliwych zawodów, żeby umieć postawić dom, zbudować most, kanalizację, podciągnąć elektrykę, zrobić od zera meble, obuwie czy zabawki dla dzieci. I kiedy po długim rejsie zawitał w tym małym pięknym kraju, okazało, że właścicieli hacjendy, którą miał dzierżawić, właśnie zamordowało jakieś dzikie indiańskie plemię łowców głów (i utalentowanych preparatorów czaszek), a kraj nawiedziło największe w historii trzęsienie ziemi.
To był moment w którym Stpiczyński mógł i miał pełne prawo przeżyć ostateczne załamanie. Ale tego nie uczynił, bo załamywanie się nie było zupełnie w jego stylu.
Monografię jego wspomnień i innych dzieł poprzedza napisana przeze mnie biografia. Przy tej okazji chciałabym najserdeczniej podziękować Ewie Rembikowskiej, która znalazła kilka ciekawych wątków genealogicznych tej rodziny. Zainteresowanym podsyłam fragmenty publikacji czytane przez zaprzyjaźnionego aktora i muzyka Redę Haddada:
http://www.beatamajchrowska.com/reda-haddad-czyta-kuriera-na-rowniku/
Nie wiadomo, co się w związku z wojną jeszcze będzie w naszym kraju działo, ale już dziś zapraszam wszystkich Państwa z gospodarzem na czele na „wieczór ekwadorski” poświęcony tej książce - w przepięknie odrestaurowanym Pałacu Konopackiego w dniu 20 maja 2022 r. o godz. 18.00. w Warszawie.
Myślę, że dobry duch niezwykle operatywnego agenta Stpiczyńskiego tutaj zadziałał. :)
tagi: cichociemni aleksander stpiczyński kurier na równiku
BeaM | |
6 marca 2022 19:57 |
Komentarze:
chlor @BeaM | |
6 marca 2022 20:34 |
Trochę nieufnie podchodzę do opisów ludzi których życie było jakoby jednym pasmem niezwykłych przygód, uprawiania dziesiątek zawodów, sukcesów, i wybrnieć z beznadziejnych sytuacji (choćby Antoni Halik, i ten co udawał Indianina).
Dopuszczam jednak myśl, że tacy rzeczywiście istnieją, choć żadnego jeszcze nie poznałem. Ci co w towarzystwie aspirowali do podobnego wizerunku mieli jedynie świetne gadane.
Ksiązka zapowiada się ciekawie, chętnie kupię.
ParysvelParwowski @ParysvelParwowski 6 marca 2022 20:38 | |
6 marca 2022 20:39 |
już znalazłem
MarekBielany @chlor 6 marca 2022 20:34 | |
6 marca 2022 20:44 |
Nie ruszając się z Warszawy też można doznać pasma niezwykłych przygód.
MarekBielany @BeaM | |
6 marca 2022 20:46 |
Szkoda że trzeba czekać do maja dwudziestego.
chlor @MarekBielany 6 marca 2022 20:44 | |
6 marca 2022 20:59 |
Możliwe, nie sprawdzałem bo krótko bywałem w Warszawie.
OjciecDyrektor @BeaM | |
6 marca 2022 21:02 |
To ja już ustawiam sie w kolejce po tę książkę. Narobiła mi Pani smaka.
MarekBielany @chlor 6 marca 2022 20:59 | |
6 marca 2022 21:05 |
Ja za krótko bywałem poza Warszawą.
Z różnych przyczyn.
:)
ale ta jest jak zwykle jedna.
:)
BeaM @chlor 6 marca 2022 20:34 | |
6 marca 2022 21:06 |
Rozumiem doskonale sceptyzyzm i tym bardziej się cieszę z wizji ewentualnego pozytywnego zaskoczenia.
Przygody Stpiczyńskiego rzeczywiście wydają się nieprawdopodobne, i jeszcze do tego ten jego nieuleczalny optymizm :) Jednak to, co przebija spod tej warstwy zewnętrznej, jest dużo ważniejsze. Nie będę spojlować :)
BeaM @ParysvelParwowski 6 marca 2022 20:38 | |
6 marca 2022 21:08 |
Na razie tylko u mnie, ale pojdzie i do księgarń, kilku może, pewnie do Michała, bo nakład malutki, nie jestem wielkim wydawcą :)
BeaM @MarekBielany 6 marca 2022 20:46 | |
6 marca 2022 21:13 |
No też żałuję, ale z drugiej strony nie - wybrałam najlepszy czas na mojej „dzielni", bo kwitną i obłędnie pachną akacje, można posiedzieć i pogawędzić na wielkim tarasie w Pałacu Konopackiego :)
BeaM @OjciecDyrektor 6 marca 2022 21:02 | |
6 marca 2022 21:14 |
Dziękuję za miłe słowa!
OdysSynLaertesa @BeaM | |
6 marca 2022 21:16 |
Kawalerzyści :)
Tego akurat nie znałem, ale to krótkie dosier skojarzyłem od razu z moim ulubieńcem. Sosnowskim (rotmistrzem nomen omen). Trochę tragiczną postacią, ale o szaleńczej odwadze.
Pozdrawiam ✋ i kto wie czy nie skorzystam z zaproszenia
BeaM @chlor 6 marca 2022 20:59 | |
6 marca 2022 21:17 |
To proszę zajechać na dłużej :)
BeaM @OdysSynLaertesa 6 marca 2022 21:16 | |
6 marca 2022 21:21 |
O tak, ci rotmistrze to jakaś osobna kategoria ludzi :)
Zapraszam serdecznie, termin wprawdzie daleki, więc łatwo zapomnieć, ale może Pan ma młodą głowę...
MarekBielany @MarekBielany 6 marca 2022 21:54 | |
6 marca 2022 22:01 |
To rzut beretem od skweru pułkownika Antoniego Żurowskiego.
BeaM @MarekBielany 6 marca 2022 22:01 | |
6 marca 2022 22:22 |
Prawda to, jestem stałą bywalczynią tego skweru i bardzo lubię lokalne inicjatywy...
MarekBielany @BeaM | |
6 marca 2022 22:44 |
Kilometr na północ jest stacja Praga.
:)
Dobranoc.
P.S.
Do zobaczenia !
MarekBielany @BeaM | |
7 marca 2022 21:43 |
Że też.
Zygmunt vs drabina.
Ale Pani to zdjęła !
BeaM @MarekBielany 7 marca 2022 21:43 | |
7 marca 2022 21:50 |
Ależ Pan kodem przemówił :), jednak mimo późnych godzin wieczornych - załapałam :)
Lubię takie żarty fotograficzne
Pozdrowienia!
MarekBielany @BeaM 7 marca 2022 21:50 | |
7 marca 2022 21:52 |
nie szyfrowałem.
:)
OdysSynLaertesa @BeaM 6 marca 2022 21:13 | |
7 marca 2022 23:13 |
Czy w tym pałacu wynajmują pokoje?
BeaM @OdysSynLaertesa 7 marca 2022 23:13 | |
8 marca 2022 09:43 |
Nic mi nie wiadomo, choć pokoje mają ładne :)
To jest filia Praskiego Domu Kultury
OdysSynLaertesa @BeaM 8 marca 2022 09:43 | |
8 marca 2022 13:17 |
Przeszukałem internet pod tym kątem ale nic nie znalazłem, więc pewnie cały ten gmach ma inne przeznaczenie. No nic nie szkodzi, w okolicy widziałem kilka opcji. Oby czasy i obowiązki pozwoliły. Pozdrawiam
BeaM @OdysSynLaertesa 8 marca 2022 13:17 | |
8 marca 2022 14:08 |
Tak, tam są przestrzenie pod różne działania, a można też przyjść i po prostu sobie posiedzieć. Bardzo fajnie urządzona, designerska bibioteka, nawet super kuchnia pod warsztaty kulinarne i pomieszczenie, gdzie można wśród egzotycznych roślin ponaświetlać się antydepresyjną lampą SAD.
Będę zazszczycona, jeśli ktoś z daleka przybędzie. W okolicy jest jeden nieprawdopodobny obiekt (Stalowa Art Hotel), bardzo oryginalne ma wnętrza, a skryty zaniemal slumsową fasadą. Niestety drogi.
Program na wieczorek dopiero się kroi, może się zjawi ambasdor Ekwadoru, choć ma daleko, bo w Wiedniu rezyduje, hehe. Postaram się sprowadzić naranjillę, czyli psiankę lulo, który to owoc przewija się mocno w dziennikach Stpiczyńskiego. Może połączę to z jakimś koncertem, bo w okolicy dużo offowych miejsc. Takich, co przypominają nieco Quito z końca lat 40. ubiegłego wieku :)
BeaM @BeaM 8 marca 2022 14:08 | |
8 marca 2022 14:25 |
Przepraszam za literówki powyżej, ja za szybko piszę, a tu nie można edytować komentarzy, wstydzę się... :)
OdysSynLaertesa @BeaM 8 marca 2022 14:08 | |
8 marca 2022 14:31 |
Kawałek jest do stolicy... Ważne żeby majora tą oprawą nie przydusić, a już będzie wystarczająco ciekawie :)
BeaM @OdysSynLaertesa 8 marca 2022 14:31 | |
8 marca 2022 14:49 |
Hehe, major zasługuje na wszelkie honory. Zobaczymy co los przyniesie, i czy nie będziemy wznosić barykad zamist toastów. Miłego dnia!